Podsumowanie ofert Liczba ofert: 14. |
![]() | Pęknięta korona | ZAKŁADKA DO KSIĄŻEK GRATIS DO KAŻDEGO ZAMÓWIENIA | Wielgus Grzegorz | Initium |
nieprzeczytane.pl | od 14.16PLN | ||
![]() Pęknięta korona | ZAKŁADKA DO KSIĄŻEK GRATIS DO KAŻDEGO ZAMÓWIENIA za 14.16 zł Cena: 14.16 zł Kraków, rok 1273. Na brzegu Wisły zostaje odnalezione ciało brutalnie zamordowanego mężczyzny. W śledztwo angażuje się brat Gotfryd, doświadczony inkwizytor, mający za sobą dochodzenia w Prowansji oraz Italii przeciwko katarom i waldensom. U boku mnicha staje dwóch rycerzy z Małopolski − Jaksa, pogrążony w dekadencji członek zasłużonego rodu Gryfitów, oraz Lambert z Myślenic, szlachcic drobnego znaku, a zarazem wybitny fechmistrz. Dawni kompani szybko natrafiają na ślady wiodące do ruin owianego złą sławą zamku Lemiesz. Poszukiwania zabójcy zostają jednak przerwane przez doniesienie o kolejnym zgonie. W zgorzałym dworze pewnego magnata zostaje odkryte ciało zwęglonego rycerza – zginął w czasie odprawiania pogańskiego rytuału przed obrazem, którego nawet ogień nie odważył się tknąć. Rozpoczyna się awanturnicza przygoda, prowadząca towarzyszy prosto w cień doliny mieczy. Teraz mogą ufać już tylko sobie nawzajem. |
![]() | Pęknięta korona Grzegorz Wielgus ! | Grzegorz Wielgus | Initium |
gandalf.com.pl | od 15.90PLN | ||
![]() Pęknięta korona Grzegorz Wielgus ! za 15.90 zł Cena: 15.90 zł ! |
![]() | Pęknięta korona | Grzegorz Wielgus | Initium |
taniaksiazka.pl | od 15.95PLN | ||
![]() Pęknięta korona za 15.95 zł Cena: 15.95 zł
|
![]() | Pęknięta korona | brak | brak danych |
matras.pl | od 17.13PLN | ||
![]() Pęknięta korona za 17.13 zł Cena: 17.13 zł Kraków, rok 1273. Na brzegu Wisły zostaje odnalezione ciało brutalnie zamordowanego mężczyzny. W śledztwo angażuje się brat Gotfryd, doświadczony inkwizytor, mający za sobą dochodzenia w Prowansji oraz Italii przeciwko katarom i waldensom. U boku mnicha staje dwóch rycerzy z Małopolski - Jaksa, pogrążony w dekadencji członek zasłużonego rodu Gryfitów, oraz Lambert z Myślenic, szlachcic drobnego znaku, a zarazem wybitny fechmistrz. Dawni kompani szybko natrafiają na ślady wiodące do ruin owianego złą sławą zamku Lemiesz. Poszukiwania zabójcy zostają jednak przerwane przez doniesienie o kolejnym zgonie. W zgorzałym dworze pewnego magnata zostaje odkryte ciało zwęglonego rycerza – zginął w czasie odprawiania pogańskiego rytuału przed obrazem, którego nawet ogień nie odważył się tknąć. Rozpoczyna się awanturnicza przygoda, prowadząca towarzyszy prosto w cień doliny mieczy. Teraz mogą ufać już tylko sobie nawzajem. |
![]() | Pęknięta korona | Wielgus Grzegorz | Initium |
profit24.pl | od 17.83PLN | ||
![]() Pęknięta korona za 17.83 zł Cena: 17.83 zł Kraków, rok 1273. Na brzegu Wisły zostaje odnalezione ciało brutalnie zamordowanego mężczyzny. W śledztwo angażuje się brat Gotfryd, doświadczony inkwizytor, mający za sobą dochodzenia w Prowansji oraz Italii przeciwko katarom i waldensom. U boku mnicha staje dwóch rycerzy z Małopolski − Jaksa, pogrążony w dekadencji członek zasłużonego rodu Gryfitów, oraz Lambert z Myślenic, szlachcic drobnego znaku, a zarazem wybitny fechmistrz. Dawni kompani szybko natrafiają na ślady wiodące do ruin owianego złą sławą zamku Lemiesz. Poszukiwania zabójcy zostają jednak przerwane przez doniesienie o kolejnym zgonie. W zgorzałym dworze pewnego magnata zostaje odkryte ciało zwęglonego rycerza – zginął w czasie odprawiania pogańskiego rytuału przed obrazem, którego nawet ogień nie odważył się tknąć. Rozpoczyna się awanturnicza przygoda, prowadząca towarzyszy prosto w cień doliny mieczy. Teraz mogą ufać już tylko sobie nawzajem. |
![]() | Pęknięta korona | Grzegorz Wielgus | Initium |
dadada.pl | od 17.94PLN | ||
![]() Pęknięta korona za 17.94 zł Cena: 17.94 zł Pęknięta Korona - Grzegorz Wielgus Kraków, rok 1273. Na brzegu Wisły zostaje odnalezione ciało brutalnie zamordowanego mężczyzny. W śledztwo angażuje się brat Gotfryd, doświadczony inkwizytor, mający za sobą dochodzenia w Prowansji oraz Italii przeciwko katarom i waldensom. U boku mnicha staje dwóch rycerzy z Małopolski − Jaksa, pogrążony w dekadencji członek zasłużonego rodu Gryfitów, oraz Lambert z Myślenic, szlachcic drobnego znaku, a zarazem wybitny fechmistrz. Poszukiwania zabójcy Poszukiwania zabójcy zostają jednak przerwane przez doniesienie o kolejnym zgonie. W zgorzałym dworze pewnego magnata zostaje odkryte ciało zwęglonego rycerza – zginął w czasie odprawiania pogańskiego rytuału przed obrazem, którego nawet ogień nie odważył się tknąć. Rozpoczyna się awanturnicza przygoda, prowadząca towarzyszy prosto w cień doliny mieczy. Teraz mogą ufać już tylko sobie nawzajem. Zapowiedź filmowa książki Fragment książki Pęknięta korona – Pater noster, qui es in caelis, sanctificetur nomen tuum1 – słowa odbijały się echem po skąpanym w pół-mroku wnętrzu kościoła. Ukryte w cieniu bocznych naw posągi świętych oraz błogosławionych zdawały się słu-chać inkwizytorskiej modlitwy, obserwując samotnego mężczyznę oczami pozbawionymi źrenic. – Adveniat regnum tuum. Fiat voluntas tua, sicut in ca-elo et in terra. – Brat Gotfryd, Pies Pański, żarliwie modlił się o prawdę, najstraszliwszy spośród boskich darów. Prosił o prawdę nagą, pozbawioną skazy, płonącą jasnym świa-tłem, w którym bez trudu będzie można odróżnić dobro od zła. Nawet inkwizytor będzie musiał stanąć kiedyś przed sądem i odpowiedzieć za wszystkie decyzje podejmowane w imię swego Boga. Cóż wtedy pozostanie, jeśli nie prawda? – Panem nostrum quotidianum da nobis hodie, et di-mitte nobis debita nostra sicut et nos dimittimus debitoribus nostris. Opierać się będą grzesznicy przed słowami prawdy, ponieważ pierwszy dotyk zła zawsze jest miękki, racjonalny i pełen zrozumienia. Zło niesie pocieszenie, czuły-mi dłońmi odwracając uwagę od okrutnej rzeczywistości, kierując ją w zamian na miły widok kłamstwa. Prawda jest surowa, bolesna, a zło z początku nie wymaga – ak-ceptuje wszystkie wady, sowicie wynagradza, zamykając jednocześnie oczy człowieka na rozpościerającą się tuż pod jego nogami otchłań zagłady. Żeby grzesznik runął w przepaść, wystarczy go delikatnie pchnąć. – Et ne nos inducas in tentationem, sed libera nos a malo. Amen. Gotfryd uniósł głowę. Posępne oblicze, przecięte głębokimi zmarszczkami skierował na idącego ku niemu mnicha Alberta, provisora krakowskiego klasztoru domi-nikanów. – Coś się stało, bracie? – Przed furtą czeka jakiś rycerz. Bardzo niemiły je-gomość – odparł szeptem zakonnik. – Prosi o spotkanie. Mówi, że to pilne, a także że mnie wybatoży, jak się nie pośpieszę. Gotfryd powstał z klęczek. Wyprostował grzbiet. Chociaż brat provisor nie należał do ludzi nikczemnej budowy, inkwizytor górował nad nim o głowę. Spogląda-jąc nieruchomymi, błękitnymi oczami na brata Alberta, Gotfryd skinął i ruszył ku kamiennemu portalowi wyj-ścia, wyrzeźbionemu na kształt bramy oplecionej pną-czami winorośli. Dominikanin opuścił ciemne wnętrze kościoła, mrużąc powieki przed promieniami majowego słońca, zalewającymi targ na ulicy Szerokiej. Pomiędzy wysoki-mi ścianami kamienic zalegało powietrze drżące od upa-łu, pachnące kurzem, świeżym chlebem oraz dymem do-bywającym się z piekarni od strony Rynku Rzeźniczego. Od muru oddzielającego ziemie klasztorne aż do kościo-ła Wszystkich Świętych stały rozłożone kramy, uginające się pod ciężarem świeżo zebranych majowych plonów. Ostra zima ustąpiła miejsca łagodnej i deszczowej porze wiosennej, dzięki czemu obfite zbiory wypełniły opusto-szałe na przednówku spichrze. Krakowskie rynki tętniły życiem, szumiąc setkami głosów oraz pozwalając przez moment zapomnieć, iż przed kilkunastu laty całe mia-sto do szczętu spłonęło pod uderzeniem tartarskiej hor-dy. Teraz wielokolorowy tłum przetaczał się od Wawelu poprzez ulicę Grodzką ku wielkiemu rynkowi Krakowa, korzystając z obfitości jedzenia oraz wszelkiego towaru, aby uczcić koniec chudych miesięcy. Na wapiennym murku kościelnego cmentarza sie-dział wysoki mężczyzna, odziany w czerń od czubków wypolerowanych butów po szyję obwiązaną ciemną chu-stą. Herbowy miał nieprzyjemną twarz, nie wynikało to jednak z jakichkolwiek braków w urodzie, lecz z kpiące-go uśmiechu na wargach oraz stale przymrużonych oczu, skrzących się szyderstwem. Ciemne włosy, poprzetykane pierwszymi pasmami srebra, opadały mu na ramiona, a niedbały zarost upodabniał pasowanego do najemnych zawadiaków z Zachodu. Zakonnik dobrze znał Jaksę i ufał mu w wielu kwestiach – nie raz zawierzał rycerzowi nawet najbardziej delikatne kwestie, których gburo-waty kompan bronił z wiernością Argosa, najczęściej wy-bijając przy tym zęby nadmiernie wścibskim osobnikom. – Witam brata inkwizytora – powiedział pasowany, obracając w palcach zeszłoroczne jabłko. – Piękny dzień. Nie żal bratu tak w ciemnicy siedzieć? – Powiedziano mi, że masz dla mnie ważkie wie-ści – odrzekł sucho Gotfryd, niezbyt rad, że oderwano go od modłów. – Zgadza się. Mamy piątek, a więc dzień postny. Chciałem przynieść wam rybę, żebyście nie podupadli na zdrowiu od tego ciągłego klęczenia na posadzce. – Jaksa rozłożył ręce na boki. – Niestety, ryby nie mam. Dominikanin wiedział, iż rycerz – jakkolwiek uszczypliwy w obejściu – nie zalicza się do osób na tyle nierozważnych, by żartować z zakonnika dla własnej uciechy. Pewnikiem istniał ważny powód, dla którego Jaksa przybył do Krakowa z podmiejskich włości, lecz zbrojny nie umiał odmówić swemu rogatemu charakte-rowi i od razu przejść do rzeczy; miast tego kluczył wo-kół meritum sprawy. – Jesteś tu ponieważ? – Inkwizytor spojrzeniem prze-szył Jaksę na wylot, jakby spoglądał na rzędy cmentarnych krzyży, nie dostrzegając siedzącego na murze mężczyzny. – Chciałem osobiście sprawdzić pułapki na ryby – wyjaśnił pasowany z tajemniczym uśmieszkiem, wciąż bawiąc się owocem. – Ale znalazłem ciało i cały zamysł diabli wzięli. – Jakby podmyło jakiś cmentarz i znalazłbyś nie-boszczyka, nie kłopotałbyś mnie, tylko grabarza. – Mimo sceptycznej reakcji w chłodnych oczach inkwizytora bły-snął ognik zainteresowania. – Mówże Jaksa, nie błaznuj. – Widzę, żeś nie w humorze na krotochwile, bra-ciszku. – Rycerz ugryzł jabłko. – Na trupach się znam, więc stawiam głowę, że nieboszczyk zeszłonocny, a nie topielec. Łeb szlachecki, patrząc po włosach, uduszony i bez palców u lewej dłoni. Na dodatek twarz okaleczona tak szpetnie, że nie sposób powiedzieć kto zacz. – Ktoś już wie? – spytał inkwizytor chrapliwie. – Nie. – Jaksa pokręcił głową, wyraźnie rad, iż za-intrygował dominikanina. – Leży u mnie w stodole, na drzwiach. Pachołkom nakazałem pilnować i gęby nie otwierać przed nikim, choćby sam diabeł zaszedł. – Jedźmy – zadecydował Gotfryd, nieznacznie kiwa-jąc głową. – Zobaczymy twojego gościa. Siedziba Jaksy znajdowała się milę w dół rzeki, na szczycie wyspy otoczonej przez nurt Wisły. Dostać się tam można było jedynie starym mostem ze smołowanych be-lek. Dworek stał w pewnym oddaleniu od podległych mu wsi, oddzielony bagniskami oraz podmokłym lasem, przez co droga do dawnej stanicy biegła poprzez miejsca niezbyt urodziwe i pełne latającego robactwa, unoszącego się chma-rami w ciężkim powietrzu trzęsawisk. Dwie wsie rolne oraz jedna rybacka były nędznymi skrawkami znacznie większe-go majątku należącego do dumnej ongiś rodziny, ale Jaksa nie był zbyt skory do wspominania swych przodków, toteż zazwyczaj, zapytany o przeszłość, gniewnie zmieniał temat. Wrogom lub obcym od razu groził pięściami, znajomych natomiast zbywał ostrym słowem. Sam inkwizytor nigdy nie brał towarzysza na spytki, gdyż jedna wizyta w kasztelu Jaksy wystarczała mu za wszelkie wyjaśnienia. Sędziwa była to stanica, strzegąca niegdyś Wisły, te-raz zaś chyląca się ku nieuchronnej ruinie, wraz z ota-czającym ją kręgiem murszejącego częstokołu, przywo-dzącego na myśl wyszczerbioną koronę. W ciemnym wnętrzu siedziby nieodmiennie panowała ciężka atmos-fera, przepełniona wonią alkoholu i wilgotnego drewna. Niektóre pokoje zostały pozostawione własnemu losowi, zarzucone rozbitymi skorupami po miodzie lub zwęglo-nymi resztkami spalonych mebli. Widok niszczejącego dworu, otoczenie ponurych trzęsawisk i obecność stale noszącego czerń pana na włościach – to mówiło Gotfry-dowi wszystko o Jaksie, jego dzieciństwie, rodzinie oraz uczuciach żywionych przez rycerza wobec ojcowizny. Przed zamkniętą bramą kasztelu na brązowym wierzchowcu siedział barczysty rycerz, odziany w zbla-kłą czerwień, którą przykrywała wysłużona opończa z herbem – lwem białej barwy wspiętym na tylne łapy. Dostrzegłszy nadciągających dylowaną drogą konnych, czekający pod wrotami człowiek uniósł dłoń i zamachał ku nim przyjaźnie. – Oto i padlinożerne ptactwo. Zawsze się zjawia, czując zdobycz – mruknął pod nosem Jaksa, ale natych-miast zawołał do przyjaciela głośniej: – Lambert! Jakie złe decyzje przywiodły cię w moje progi? – Twoje zaproszenie – odparł mężczyzna o imponu-jących wąsach i gęstej jasnej brodzie. – Ale byłeś wtedy pijany, więc za złe nie mam, żeś tego niepomny. Bracie Gotfrydzie. – Lambert skłonił głowę przed dominikani-nem. – Dziwi mnie, Jaksa, że twoje pachołki wejść mi bronią, a przecie jestem tu nie pierwszy raz. – Kazałem im – odparł tamten. – Ciało wyłowiłem z Wisły i zostawiłem w stodole. Nie chciałem, żeby kto oglądał, bo ciekawy jegomość mi się zaplątał w pułapki. – Teraz rozumiem, jak udało się brata Gotfryda z klasztoru wyciągnąć – zaśmiał się Lambert, gładząc przy tym brodę. – Dwie tajemnice rozwiane, ale cóż to za ciało, skoro już mowa o tym? – Zaraz obaczymy. Rozewrzeć wrota, a żywo, bo ró-zgą wysmagam! Drewniane skrzydła bramy rozstąpiły się z jękiem, wpuszczając konnych na zaniedbany podwórzec, wyło-żony spękanymi kamieniami, poprzetykanymi kępami mleczy. Gotfryd powiódł wzrokiem po ciemnej sylwecie kasztelu; dostrzegł, iż dach zapadnięty jest głębiej niż ze-szłego roku, a okiennice na najwyższym piętrze zwisają bezwładnie na rdzewiejących zawiasach. Czarne ptaszy-sko siedzące na kalenicy dopełniało obrazu nędzy rycer-skiej siedziby. Jaksa jednak zdawał się nie dostrzegać ruiny swego domostwa – zeskoczywszy z konia, żwawym krokiem świadczącym o ekscytacji zaprowadził gości w kierunku stodoły. Dla przyjezdnych widok gospoda-rza, jego rozpadającego się dworu oraz ślepo oddanej służby stanowił widok niepokojący, tym bardziej iż je-den tylko przedmiot w tym miejscu zdawał się być nowy i zadbany: wiszący na uschłym dębie sznur zakończony katowskim węzłem. Wyłowione przez Jaksę ciało spoczywało pod cału-nem na wyjętych z zawiasów drzwiach stodoły. Zza kra-wędzi lnianej płachty przykrywającej zwłoki wystawały mokre podeszwy wysokich butów. Zgodnie ze słowami rycerza nie były one zniszczone przez wilgoć, wręcz przeciwnie – wyglądały jakby niedawno wyszły spod ręki szewca. Gotfryd klęknął, by z bliska obejrzeć obuwie; ocenił kolor zaimpregnowanej woskiem dratwy, łączącej cholewę z podeszwą. – Biel, czerwień oraz żółć – powiedział. – Można popytać na mieście, czy który poznaje ro-botę – podsunął Lambert. – Dla byle kogo użyliby zwy-kłej, smołowanej nici. – Po cóż się fatygować? – Jaksa stuknął palcem o po-deszwę buta. – Tutaj jest znak rzemieślnika. Należy do Łukasza Niemca. Miejscowy, pracuje na Szewskiej. – Odsłoń resztę – polecił inkwizytor. Jaksa, niemal teatralnym gestem, posłusznie ścią-gnął lniany całun. Lambert uczynił znak krzyża, choć raczej z przyzwyczajenia, bo widok martwego niewiele się różnił od obrazu, który rycerz zwykł oglądać na bi-tewnych pobojowiskach. Nieboszczyk odziany był dość solidnie jak na maj. Jego ramiona i tors okrywał kaftan błękitnej barwy, o ubrudzonych mułem rękawach, spod którego wyzierał skraj zakrwawionej koszuli. Twarz mężczyzny zosta-ła tak dalece zmiażdżona, iż przypominała groteskowo wykrzywione oblicza wykutych w kamieniu czartów, wykrzywiających pyski ku wiernym w kościelnych wnę-trzach. Zapadnięte oblicze było częściowo przykryte ja-snymi włosami, przylepionymi do krwawej maski poroz-rywanych mięśni i rozciętej skóry. Gotfryd odjął wzrok z opuchniętej twarzy martwego i spojrzał na jego lewą dłoń, pozbawioną wszystkich palców za wyjątkiem kciu-ka. Paliczki odrąbano jednym ciosem ciężkiego ostrza – tasaka lub miecza – a kłykcie były zaczerwienione i ob-darte z naskórka. Dominikanin popatrzył na prawicę zamordowanego, po czym zwrócił się do Jaksy: – Nie miał żadnych pierścieni? Widać ślady po sy-gnecie i obrączce, ale ten drugi nieco zatarty. – Błękitne oczy inkwizytora wróciły na resztki serdecznego palca lewej dłoni, gdzie widać było nieco jaśniejszy pasek skó-ry. – Wdowiec, jak się zdaje. – Nie miał ich, kiedym go znalazł – odparł Jaksa ze wzruszeniem ramion. – Pieniędzy mi zresztą nie trzeba. Może woda zabrała? – Nie ma twarzy, palców, pierścieni – mruknął Lambert – nic, po czym go poznać by można. – Tak właśnie miało być – odparł Gotfryd, wstając. – Za kilka dni zgnilizna i ryby zatarłyby trop do reszty. Jaksa, mówiłeś, że go uduszono? – Stąd czerwień na szyi. – Czarnowłosy rycerz koń-cem buta wskazał na zmiażdżone gardło denata. – Ściągnij mu kaftan – nakazał Gotfryd. Jaksa bez dalszych pytań rozpiął lakierowane guzi-ki z drewna, odsłaniając pociętą koszulę, przylepioną do kilku głębokich ran na brzuchu, pozostawionych przez wąskie ostrze sztyletu. – Trzymano go za gardło, aby zadać mu śmiertelny cios. – Ktoś inny pokusiłby się o ton triumfu lub zado-wolenia, ale grobowy głos dominikanina pozostawał nie-wzruszony. – Ma na szyi jakiś rzemień. – Trzos, ale bez monet. – Lambert dobył spod ko-szuli zabitego sakiewkę z jeleniej skóry. – Za to z szacho-wą figurą. Biały pion. – Nieistotna pamiątka, a może kluczowy ślad? – za-drwił Jaksa. – Czy przenikliwy inkwizytor dojdzie prawdy? – Deo juvante2. – Gotfryd uniósł na rycerza posępny wzrok, lecz nie okazał gniewu. Zbyt dobrze go znał, aby dać mu tę satysfakcję. – Mam kilku znajomych, którzy grywają w szachy. Mogę ich o bierkę rozpytać. – Lambert obracał w palcach figurę. – Zwykle rzeźbiarze robią komplety, ale szansa nikła, że ktoś rozpozna rzemieślnika, nawet jakby był znad Wisły. Mało to pionków na świecie? – Uczyń tak. – Inkwizytor oglądał ciało, chcąc wy-ryć w swojej pamięci wszystkie szczegóły, które mogłyby mu pomóc w rozwianiu tajemnicy jego śmierci. – Ale za-chowaj powściągliwość. Nie chcemy zbyt szybko ostrzec sprawców tego czynu o ich porażce. Jeżeli cokolwiek ustalimy, zawiadomimy sędziego grodzkiego. – Co zrobimy ze śpiochem? – spytał Jaksa, spraw-dzając jeszcze, czy w rękawach kaftana lub u pasa nie zapodział się jakiś drobiazg. – Kawałki gliny z glazu-rą. Kufel pewno. Może popili, ktoś się pochwalił wizytą u cudzej żony i się zaczęło? – Poślij go na pochowanie, tylko cichcem – podsunął Lambert. – Potem zbierzemy się do grodu i popytamy. – Walek! – krzyknął Jaksa ostrym głosem, przywołując chłopa o pospolitej twarzy i ziemistej cerze. Służba w stani-cy zawsze zachowywała milczenie w pobliżu swego seniora, ślepo wykonując powierzone im polecenia. – Umyj go, daj jakiegoś całunu i odstaw do kościoła na pochówek. Jakby ksiądz pytał, powiedz mu prawdę – to topielec, a ty wiesz tylko tyle, że trzeba mu spoczynku na cmentarzu. Po dro-dze kup jakiego wina. Srebro weź ze szkatuły. Walek z ukłonem przyjął rozkaz, po czym ruszył oporządzić osiołka i zaprząc go do wózka. – Requiem aeternam dona ei, Domine, et lux perpetua lu-ceat ei. Requiescant in pace3 – wyrecytował inkwizytor ponu-rym tonem, przywodzącym na myśl zgrzyt grobowej płyty. – Amen. |
![]() | Pęknięta korona | Wielgus Grzegorz | Wydawnictwo Initium |
dobre-ksiazki.com.pl | od 18.31PLN | ||
![]() Pęknięta korona za 18.31 zł Cena: 18.31 zł Kraków, rok 1273. Na brzegu Wisły zostaje odnalezione ciało brutalnie zamordowanego mężczyzny. W śledztwo angażuje się brat Gotfryd, doświadczony inkwizytor, mający za sobą dochodzenia w Prowansji oraz Italii przeciwko katarom i waldensom. U boku mnicha staje dwóch rycerzy z Małopolski - Jaksa, pogrążony w dekadencji członek zasłużonego rodu Gryfitów, oraz Lambert z Myślenic, szlachcic drobnego znaku, a zarazem wybitny fechmistrz. Dawni kompani szybko natrafiają na ślady wiodące do ruin owianeg... |
![]() | Pęknięta korona | Wielgus Grzegorz | brak danych |
madbooks.pl | od 18.50PLN | ||
![]() Pęknięta korona za 18.50 zł Cena: 18.50 zł |
![]() | Pęknięta korona | Grzegorz Wielgus | Initium |
bonito.pl | od 20.93PLN | ||
![]() Pęknięta korona za 20.93 zł Cena: 20.93 zł Kraków, rok 1273 Na brzegu Wisły zostaje odnalezione ciało brutalnie zamordowanego mężczyzny. W śledztwo angażuje się brat Gotfryd, doświadczony inkwizytor, mający za sobą dochodzenia w Prowansji oraz Italii przeciwko katarom i waldensom. U boku mnicha staje dwóch rycerzy z Małopolski − Jaksa, pogrążony w dekadencji członek zasłużonego rodu Gryfitów, oraz Lambert z Myślenic, szlachcic drobnego znaku, a zarazem wybitny fechmistrz. Dawni kompani szybko natrafiają na ślady wiodące do ruin owianego złą sławą zamku Lemiesz. Poszukiwania zabójcy zostają jednak przerwane przez doniesienie o kolejnym zgonie. W zgorzałym dworze pewnego magnata zostaje odkryte ciało zwęglonego rycerza – zginął w czasie odprawiania pogańskiego rytuału przed obrazem, którego nawet ogień nie odważył się tknąć. Rozpoczyna się awanturnicza przygoda, prowadząca towarzyszy prosto w cień doliny mieczy. Teraz mogą ufać już tylko sobie nawzajem. |
![]() | Pęknięta korona | Grzegorz Wielgus | Initium |
aros.pl | od 20.93PLN | ||
![]() Pęknięta korona za 20.93 zł Cena: 20.93 zł Kraków, rok 1273 Na brzegu Wisły zostaje odnalezione ciało brutalnie zamordowanego mężczyzny. W śledztwo angażuje się brat Gotfryd, doświadczony inkwizytor, mający za sobą dochodzenia w Prowans |
![]() | Pęknięta korona | Wielgus Grzegorz | Initium |
mestro.pl | od 21.95PLN | ||
![]() Pęknięta korona za 21.95 zł Cena: 21.95 zł Kraków, rok 1273. Na brzegu Wisły zostaje odnalezione ciało brutalnie zamordowanego mężczyzny. W śledztwo angażuje się brat Gotfryd, doświadczony inkwizytor, mający za sobą dochodzenia w Prowansji oraz Italii przeciwko katarom i waldensom. U boku mnicha staje dwóch rycerzy z Małopolski − Jaksa, pogrążony w dekadencji członek zasłużonego rodu Gryfitów, oraz Lambert z Myślenic, szlachcic drobnego znaku, a zarazem wybitny fechmistrz. Dawni kompani szybko natrafiają na ślady wiodące do ruin owianego złą sławą zamku Lemiesz. Poszukiwania zabójcy zostają jednak przerwane przez doniesienie o kolejnym zgonie. W zgorzałym dworze pewnego magnata zostaje odkryte ciało zwęglonego rycerza – zginął w czasie odprawiania pogańskiego rytuału przed obrazem, którego nawet ogień nie odważył się tknąć. Rozpoczyna się awanturnicza przygoda, prowadząca towarzyszy prosto w cień doliny mieczy. Teraz mogą ufać już tylko sobie nawzajem. |
![]() | Pęknięta korona | Wielgus Grzegorz | Initium |
selkar.pl | od 22.97PLN | ||
![]() Pęknięta korona za 22.97 zł Cena: 22.97 zł Kraków, rok 1273. |
![]() | Pęknięta korona - Wysyłka 4,99 zł | BEZPŁATNIE przy zamówieniu od 69,99 zł | brak | brak danych |
swiatksiazki.pl | od 25.00PLN | ||
![]() Pęknięta korona - Wysyłka 4,99 zł | BEZPŁATNIE przy zamówieniu od 69,99 zł za 25.00 zł Cena: 25.00 zł
Kraków, rok 1273. |
![]() | Pęknięta korona | Grzegorz Wielgus | Initium |
zdrowepodejscie.pl | od 29.90PLN | ||
![]() Pęknięta korona za 29.90 zł Cena: 29.90 zł Kraków, rok 1273. Na brzegu Wisły zostaje odnalezione ciało brutalnie zamordowanego mężczyzny. W śledztwo angażuje się brat Gotfryd, doświadczony inkwizytor, mający za sobą dochodzenia w Prowansji oraz Italii przeciwko katarom i waldensom. U boku mnicha staje dwóch rycerzy z Małopolski − Jaksa, pogrążony w dekadencji członek zasłużonego rodu Gryfitów, oraz Lambert z Myślenic, szlachcic drobnego znaku, a zarazem wybitny fechmistrz. Dawni kompani szybko natrafiają na ślady wiodące do ruin owianego złą sławą zamku Lemiesz. Poszukiwania zabójcy zostają jednak przerwane przez doniesienie o kolejnym zgonie. W zgorzałym dworze pewnego magnata zostaje odkryte ciało zwęglonego rycerza – zginął w czasie odprawiania pogańskiego rytuału przed obrazem, którego nawet ogień nie odważył się tknąć. Rozpoczyna się awanturnicza przygoda, prowadząca towarzyszy prosto w cień doliny mieczy. Teraz mogą ufać już tylko sobie nawzajem. |